Jakie to wspaniałe uczucie, leżeć we
własnym łóżku słuchając muzyki i popijając ulubione wino nie
czując przy tym wszechobecnej w innych chwilach ludzkiej obecności.
Każdy łyk oddala moje myśli od innych istot żyjących w naszym
społeczeństwie. Dlaczego piszę „istot”' a nie „ludzi”
zapytacie. Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdybyście o to zapytali
odpowiedziałabym, że w dzisiejszych czasach rasa ludzka ulega
zezwierzęceniu i zacofaniu w takim stopniu, że niektórych ciężko
nazwać ludźmi. Żądzom nami instynkty tak prymitywne, że trudno
je określić. Chęć zdobywania zastąpiła jednak wolę
przetrwania.
Weźmy chociaż takie supermarkety.
Nie ma w nich nic niezwykłego, ot kolejne miejsce do zrobienia
zakupów. Rzecz wygląd całkiem inaczej gdy w owym supermarkecie
ogłosi się, dajmy na to, wyprzedaż albo zniżkę dla pierwszych X
klientów. W takich sytuacjach budynki sklepów i otaczające je
parkingi zmieniają się w dżungę i tor wyścigowy w jednym. Każdy
biegnie z własnym wózkiem nie bacząc na obecność innych, nie
zwracając uwagi czy kogoś potrącił czy zdeptał, wpychając się
przed pozostałych zostawiając w tyle bezbronnych staruszków. Po
co? Ano po to, żeby zaoszczędzić kupując rzeczy, na które w
normalnych okolicznościach (tj. gdyby nie było promocji i rabatów)
nie zwróciliby uwagi uznając za zbędne i kompletnie do egzystencji
nie potrzebne. Pisząc w skrócie zwykły wyścig SZCZURÓW.
Myślę, że ta odpowiedź nie do
końca mogłaby Was usatysfakcjonować. Powinnam zatem wytoczyć
kolejny argument na poparcie swojej tezy. Wiemy już, że ludzie
zachowują się jak szczury, zdarza się jednak, że bywają OSŁAMI.
A z czym osiołki nam się kojarzą? Z uporem, oczywiście. Chyba, że
rozmawiamy z dziećmi, wtedy pewnie z uzależnionym od miodu Kubusiem
Puchatkiem, ale o nim innym razem. Wracając do tematu ludzie kochają
się przy czymś upierać. Początkowo myślą, że mają rację,
twardo bronią więc swojego zdania. Wszystko byłoby w porządku,
asertywność się w końcu chwali. Gorzej kiedy okazuję się, że
się jednak mylą. Co w takiej sytuacji powinien zrobić
cywilizowany, inteligentny człowiek? Przyznać się do błędu. A co
ów człowiek robi? Kłóci się dalej broniąc swojej nie-racji,
tylko dlatego że ego nie pozwala mu na uznanie własnej omylności.
Mamy już zatem dwa zwierzątka. Mówi
się jednak do trzech razy sztuka. Ba! Trójka jest podobno liczbą
boską, więc nie zaszkodzi omówić przypadek nr 3 właśnie. Każdy
spotkał się zapewne z określeniem „pies ogrodnika”. To taki,
który nie mając ochoty na swoją kość nie podzieli się z nią z
innymi, biedniejszymi pieskami. Weźmie ją i zakopie. W 99% o kości
zapomina i nie ma z niej pożytku. Przenosząc sytuację do świata
ludzi. Wyobraźmy sobie przysłowiowego Nowaka. Załóżmy, że pan
Nowak ma dziecko. Jak wiadomo dzieci rosną, więc ubrania które się
im kupują po pewnym czasie stają się za małe. I co wtedy robi pan
Nowak? Pakuje całą szafę ciuchów do worków, kartonów czy co mu
się tam nawinie pod rękę i wyrzuca albo co gorsza zanosi do
piwnicy bo „aa nuż się jeszcze kiedyś przyda”. Po kilku
latach ubrania zostają cudem odnalezione, pani Nowakowa rozczula się
nad nimi a następnie wyrzuca, nie myśląc o tym, że część
przetrwała w dobrym stanie i innym mogłyby się jeszcze przydać.
Wiemy więc, że ludzie bywają
szczurami, osłami i psami. Znajdziemy również zapracowane woły,
zapatrzone w syme siebie pawie. Oczywiście każdy jest inny,
przyglądając się sąsiadowi możemy odnaleźć w nim cechy leniwca
lub małpy. Ja osobiście ze swojego otoczenia mogłabym zrobić
niezłe ZOO. Przynajmniej bym na nim zarobiła.
Problem stanowi to, że czasem
zwierzątka stają się irytujące, czyż nie? Idzie wtedy człowiek,
przyglądając się innym dookoła i momentalnie skacze mu ciśnienie
a na czole pojawia się pulsująca żyłka. Krzyczy na innych
wprawiając ich w podobny nastrój i tworzy się zaklęte koło.
Muszę przyznać, że właśnie miewam takie dni. Sam widok ludzi
mnie denerwuje, nie mówiąc o kontaktach z nimi. Ale jak to mawia
moja matematyczka: „Zabijesz X a pójdziesz siedzieć jak za
człowieka”. W dniu dzisiejszym za X mogę spokojnie wstawić
małpę, ponieważ wszyscy ludzie wydają się wyciągnięci z buszu.
Zważywszy jednak na dobroczynny wpływ
wermutha na moje samopoczucie dziękuję serdecznie tym, którzy
przeczytali całość mojego grafomańskiego dzieła. Mogę Wam
powiedzieć, że... W sumie chyba nie mam już nic do powiedzenia.
Wasze zdrowie zatem, internauci.
Co do "psa ogrodnika", nazwałbym takiego człowieka bardziej chomikiem, ponieważ "chomikuje" swoje rzeczy, tak jak to zwierzątko żarcie w swoim pyszczku. Są jeszcze szczury! Mam nawet takiego sąsiada. Ciągle majsterkuje w piwnicy, a gdy ktoś schodzi po schodach, nasłuchuje i nie wznawia swoich prac (ma bowiem nielegalny jakiś warsztat w piwnicy i okrada mieszkańców bloku z prądu) do póki, do póty ten ktoś sobie nie pójdzie. Są jeszcze kobry, które atakują każdego, bez większego powodu, kiedy czują się (bądź tez nie) zagrożone. W sumie mógłbym wymienić nawet całe zoo.
OdpowiedzUsuń